Unidentified Freak Object DUMA MAGAZYN i Dagmar Sikorski / DAGMAR.OBJECTS
Udostępnij
Instagram: @vujoza
Instagram: @motolyanets
Instagram: @dagmar.objects
Instagram: @duma_mag

Skąd czerpiesz inspirację do tworzenia swoich prac?
Nie lubię nazywać moich prac „biżuterią”. Dla mnie to słowo jest zbyt mocno nacechowane ideą „upiększania”, a przecież nie zawsze o to chodzi.
Inspirację znajduję praktycznie w każdym aspekcie życia. Natura, sztuka, emocje oraz symbolika oparta na moich własnych doświadczeniach odgrywają kluczową rolę w moim procesie twórczym. Lubię recykling i wykorzystywanie koncepcji „found objects” – również w modzie i codzienności.
W moich pracach zawsze staram się przemycać pewien „smak”, który przyciąga — budując każdy projekt z warstw przeszłości, teraźniejszości i przyszłości. Jest w tym pewna refleksyjność: nieustannie spoglądam wstecz, ale moje dążenie skierowane jest ku przyszłości.
Pamiętasz swój pierwszy projekt?
To były kolczyki zrobione z rozbitego lustra, które znalazłam na śmietniku.
Miały bardzo ciekawy kształt, który uświadomił mi, że nie lubię symetrii.
Zdecydowanie nie w moich pracach.
Co sprawiło, że zainteresowałaś się właśnie tą formą sztuki?
Moja wrażliwość na to, co mnie otacza. Do każdego projektu podchodzę bardzo osobiście i emocjonalnie.
Obserwuję rynek, ludzi i to, jak wszyscy nieustannie dążymy do „bycia” — wszystko ma być perfekcyjne, symetryczne, wyretuszowane, czyste… ale to przecież nie istnieje.
Każdy człowiek ma drobne asymetrie, które są całkowicie naturalne.
Uwielbiam asymetrię. W większości moich prac jest ona w 100% zamierzona.
Jak wyglądał proces tworzenia sesji Unidentified Freak Object we współpracy z Vujo i Arturem Motolyanetsem?
Szczerze mówiąc, nie wyobrażałam sobie realizacji tego projektu z kimkolwiek innym niż Vujo i Artur.
Ich wizja i zaangażowanie sprawiły, że osiągnęliśmy niesamowite efekty — coś, co bardzo cenię, kiedy masz pełną kontrolę twórczą nad swoimi projektami. Trzy równie „szalone” umysły działają lepiej niż jeden.
W realizacji pomogła nam także Karolina Jackowska, dzięki której udało się znaleźć idealne miejsce na nasze UFOJ.
Już po pierwszych wymienionych zdaniach i zobaczeniu wstępnych ujęć każdy z nas dokładnie wiedział, co ma robić.
Intensywność przekazu wyszła zupełnie naturalnie — nie musieliśmy niczego udawać.
To było niesamowite doświadczenie!
Skąd wziął się pomysł na tę sesję?
Wszystko zaczęło się od pomysłu, który narodził się w mojej głowie z fascynacji body horrorem oraz mrocznymi, futurystycznymi klimatami.
Ogromną inspiracją była też twórczość Davida Cronenberga, z którą jestem związany od dzieciństwa.
W szczególności film Crimes of the Future, w którym ludzkość zaczyna przechodzić przyspieszoną ewolucję biologiczną.
(Uszy, uszy i jeszcze raz uszy!)
Jak dobieraliście kostiumy i scenografię?
Za stylizację odpowiadaliśmy wspólnie z Vujo, przy czym główny nacisk był po stronie Vujo — to on stanowił oś całej naszej pracy.
Dzięki jego otwartości i odwadze w eksplorowaniu własnej wizji mogliśmy artystycznie wyrazić się bez żadnych ograniczeń.
Scenografia — pełna tajemnicy i niepowtarzalnego klimatu — to w pełni zasługa Artura.
Co chcieliście wyrazić?
Gęsty, prowokujący świat pełen cielesnych metafor i psychologicznego niepokoju.
Obraz, w którym nie brakuje kontrowersyjnych scen. Uderza swoją formą, ale też skłania do refleksji nad tym, dokąd zmierza człowiek w świecie technologii i sztuczności.
To manifest, który ma pozwolić spojrzeć na rzeczywistość z innej perspektywy.
Kocham linie mojej twarzy.
Najważniejsze to pozostać autentycznym w tym świecie.